Kiedy Robert poszedł do pokoju ja poszłam z Reusem do
salonu.
-O co mu chodziła? –zapytał blondyn
-Pocałował mnie, a później powiedział, że się go wstydzę. –popatrzyłam
przed siebie. –A ja odpowiedziałam mu, ze potrzebuję trochę czasu.
-Mhm. –mruknął z troską.
-Mam dość jego zachowania. –po tych słowach Marco objął mnie
ramieniem. –Nie powinnam się zgadzać z nim zamieszkać.
-Co chcesz zrobić?
-Nie wiem. U Łukasza raczej nie zamieszkam. Nie chcę mu
sprawiać kłopotów. –powiedziałam.
-Możesz zamieszkać u mnie. –uśmiechnął się.
-Nie. Znajdę sobie jakąś pracę i wynajmę kawalerkę.
-Ale nie ma o czym mówić. –zarządził. –Jutro o 10 po ciebie
przyjadę. –powiedział. –Pa. –pocałował mnie w policzek.
-Pa. –uśmiechnęłam się.
Kiedy Marco wyszedł postanowiłam upiec ciasto. Przygotowałam
sobie składniki i zaczęłam je robić. Kiedy wstawiłam je do pieca poszłam
obejrzeć telewizję. Robert przez cały czas siedział w pokoju. Po 1,5 godzinie
poszłam wyciągnąć upieczone ciasto. Pokroiłam je i przełożyłam na talerz.
Zjadłam kawałek, a później poszłam do pokoju. Przeglądałam różne strony, około
22 poszłam spać.
*
Wstałam kilka minut po 9 żeby spakować moje rzeczy. Ubrałam
się, wzięłam walizkę i wyciągałam ubrania z szafek. Akurat do pokoju wszedł
Lewandowski.
-Chciałem cię przeprosić. –powiedział.
-Nie masz za co. –powiedziałam sucho.
-Mam… Co Ty robisz? –zapytał kiedy dotarło do niego, że się
pakuję.
-Nie widzisz? To był zły pomysł żebym z tobą zamieszkała.
-Gdzie pójdziesz? –zapytał z troską.
-Do Marco. –zapięłam walizkę.
-No tak, zapomniałem. –prychnął i wyszedł.
Wzięłam walizkę i zeszłam na dół, Robert siedział w salonie.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Cześć mała. –pocałował mnie w policzek.
-Hej.
-Gotowa? –zapytał.
-Tak. –uśmiechnęłam się.
Marco wziął moją walizkę i wyszedł.
-Cześć Robert. –pożegnałam się z nim, ale w odpowiedzi
usłyszałam tylko ciszę.
U Reusa byliśmy po 20 minutach. Pokój miałam już
przygotowany. Rozpakowałam ubrania i zeszła na dół.
-Ja muszę lecieć na trening. –powiedział. –Czuj się jak u
siebie. Pa.
-Pa.
Nie chciałam siedzieć sama w tak wielkim domu więc poszłam
na długi spacer. Kiedy wróciłam do domu Marco już był.
-Gdzie byłaś? –zapytał ucieszony, że mnie widzi.
-Na spacerze.
-Mogłaś zaczekać, poszlibyśmy razem. –pocałował mnie w
czoło.
Zrobiliśmy naleśniki i resztę dnia spędziliśmy przed
telewizorem.
*
Kiedy się obudziłam Reusa już nie było. Zrobiłam sobie
śniadanie i przeglądałam wiadomości na
laptopie. Żeby czas szybciej zleciał włączyłam muzykę i zaczęłam sprzątać. Tak
minął mi dzień. Poszłam się ogarnąć. Wzięłam prysznic, założyłam króciutkie spodenki
i białą bokserkę. Wzięłam sobie książkę i usiadłam w salonie. Okryłam się
kocem, bo było trochę chłodno. Po 10 minutach do domu wrócił Marco.
-Co się stało? –zapytałam zobaczywszy jak on wygląda.
Miał rozcięty łuk brwiowy, wargę i podbite oko.
-Robert… -odparł krótko.
-Siadaj. –poszłam po wodę utlenioną, gaziki i plastry. –
Trzeba opatrzyć tą twoją buźkę.-Usiadłam na stoliku naprzeciwko niego.
Blondyn położył ręce na moich udach, a ja uśmiechnęłam się nieśmiało. Przemyłam
mu rozciętą brew, a potem dotknęłam gazikiem jego rozciętą wargę. On zbliżył
się do mnie i delikatnie musnął moje usta. Nawet go nie powstrzymałam tylko
przedłużyłam pocałunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz